Byliśmy zgranym zespołem, wszyscy mieliśmy określoną rolę i nikt się nie skarżył. Oczywiście, jeżeli którykolwiek z nas napisałby piosenkę, mimo że to zazwyczaj była moja rola, to z chęcią braliśmy to pod uwagę. Nikt nie czuł się lepszy od innych, chyba że nasi fani faworyzowali któregoś z nas, co bardzo nam się nie podobało. Byliśmy po prostu przyjaciółmi, którzy stworzyli razem zespół. Myślałem że znam ich wszystkich jak własną kieszeń… Niestety bardzo się myliłem.
Staliśmy się bardzo popularni w naszym kraju, przypadkowi ludzie na ulicach robili sobie z nami zdjęcia oraz prosili o autografy. Nie raz zdarzało się że chcieli zobaczyć nasze próby, ale na szczęście nie wiedzieli gdzie je mamy. Im większa liczba fanów, tym większa liczba sprzedanych biletów na nasze koncerty, czy coraz więcej sprzedanych albumów. Z tym wszystkim wiąże się większa ilość pieniędzy. W tym również czasie zauważyłem zmianę w jednej osobie… On stał się jakiś dziwny. Spóźniał się na próby, co nigdy mu się nie zdarzało, zaczął również z nami rywalizować. Nie podobało nam się to, jednak nie wiedzieliśmy jeszcze jak daleko może się posunąć by zrealizować swój cel.
Ale od początku…
*
Kierowałem się w stronę naszej garderoby, choć trzymaliśmy tam tylko nasze instrumenty i nadal nie wiem, czemu tak mówimy na to miejsce. Zatrzymałem się przed uchylonymi drzwiami słysząc cichą rozmowę. Spojrzałem przez szparę w drzwiach, starając się nie wydać żadnego dźwięku. W środku zobaczyłem siedzącego przy stole Szymona, głównego gitarzystę, a po pokoju chodził właściciel naszej wytwórni, Karol. Szymon zmieniał struny w gitarze słuchając tego, co mówił nasz szef:
– Szymon zrozum mnie, tracisz na nich swoje najlepsze lata. Masz za duży talent, by go marnować na zespół. Ten wasz boys band to cholerna strata czasu. Przemyśl wszystkie możliwości.
Nie mogłem uwierzyć własnym uszom, nasz szef namawiał jednego z nas na odejście?! Przecież byliśmy zespołem zanim poznaliśmy Karola i to on nam mówi, że to strata czasu?!
– Słuchaj, nic nie mogę zrobić. Kocham tych gości jak własnych braci, nie mogę ich zostawić tak o. Byłby z tego skandal. Chyba, że sami byśmy się jakoś rozpadli – odpowiedział Szymon odpalając papierosa.
– Co masz na myśli, że byście sami zrezygnowali z zespołu? Wiesz, że Borysowi bardzo na nim zależy, nie zrezygnuje tak łatwo, tak samo jak reszta chłopaków.
– Nie mówię że zrezygnują, tylko o tym, że któremuś z nich coś by się stało? Nie wiem, złamana ręka uniemożliwia granie na gitarze, co nie?
Nie mogłem uwierzyć, że rozmawiają o takich rzeczach! I to tak spokojnie, jakby rozmawiali o pogodzie na wyspie. Miałem tego dość, więc skierowałem się szybkim krokiem na balkon, by zapalić. Otworzyłem drzwi, ubierając jednocześnie płaszcz, który leżał na krześle obok. Chłodny jesienny wiatr rozwiał moje długie blond włosy we wszystkie strony. Oparłem się o zimną, metalową balustradę odpalając papierosa. Wypuszczając dym z płuc przypatrywałem się spokojnej tafli jeziora. To moim pomysłem było, by mieć próby na Wielkiej Żuławie, ponieważ kochałem tą wyspę od najmłodszych lat. Fakt ciężko się tu dostać, ale przyroda wokół wynagradza wszystkie trudy. Szum liści i fal odbijających się od brzegu uspokajał mnie jak nic innego. Przymknąłem oczy, relaksując się ciszą i papierosem. Nagle mój spokój został zakłócony przez przeraźliwy krzyk, który dobiegał z lasu. Niestety rozpoznałem ten głos, jestem pewny że był to Kornel!
Szybko wyszedłem z domu kierując się w stronę skąd dobiegał głos.
– KORNEL! GDZIE JESTEŚ!? – krzyczałem biegnąc przed siebie, prawie się potykając o wystający pień. Jednak ile bym nie wołał, nikt się nie odezwał. Biegałem po lesie naprawdę długo starając się znaleźć mojego przyjaciela. Jednak, gdy zrobiło się ciemno, musiałem zrezygnować, bo nic już nie widziałem.
Wróciłem do domku i od razu skierowałem się do miejsca, w którym słyszałem rozmowy. W pomieszczeniu znajdowała się duża kanapa, na której siedzieli wszyscy oprócz Kornela. Byli tam Szymon, Karol, Teodor, Aleksy oraz Kris. Nasz “szef” kłócił się z Teo na temat naszej nowej piosenki. Nie podobało mu się to, że Szymon nic nie śpiewa tylko gra na gitarze, na co Teo odparł, że proponowaliśmy mu całkiem dużą część piosenki, ale on odmówił, więc nie ma o co robić w tym momencie afery.
– Wiecie, gdzie jest Kornel? – zapytałem zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych.
– Nie, ostatni raz widziałem go wczoraj. Co się stało Borys? Wyglądasz jakbyś przebiegł maraton – odpowiedział Teodor siedzący obok Karola.
– Tak. Nie. Nie wiem! Słyszałem jakiś czas temu jego krzyk, który dobiegał z lasu, więc pobiegłem go poszukać, jednak jak widać nic nie znalazłem. Nawet nie mogę się do niego dodzwonić – powiedziałem upadając na kanapę. Nie zdejmowałem nawet płaszcza czy butów, byłem zbyt zmęczony.
– Ode mnie też nie odbiera. Nawet jego dziewczyna do mnie teraz napisała, czy wiem kiedy będzie w domu, bo do niej też się nie odzywał – odparł Aleksy patrząc w telefon.
Wszyscy zmartwiliśmy się jego zniknięciem, zaczęliśmy dyskutować co robimy. Aleksy zaproponował żeby pójść jeszcze raz przeszukać wyspę, na co Kris odparł, że prędzej byśmy się zgubili niż go znaleźli, więc odpada. Ja i Teo wspólnie stwierdziliśmy, że z samego rana razem pójdziemy jeszcze raz obejść wyspę. Tylko Szymon i Karol się nie odzywali i co jakiś czas zerkali na siebie. Gdybym wcześniej nie podsłuchał ich rozmowy pewnie nawet nie zwróciłbym na to uwagi, ale teraz zapaliła mi się w głowie czerwona lampka.
Wspólnie stwierdziliśmy, że przeszukamy teren kolejny raz, jeżeli nic nie znajdziemy pójdziemy na policje zgłosić zaginięcie.
Mieliśmy nadzieje, że to tylko chwilowa sytuacja, a Kornel za chwilę wejdzie i zaczniemy normalnie pracę nad nową piosenką. Czekaliśmy całą noc jednak chłopak się nie zjawił. W ciągu tej nocy pokłóciliśmy się z Szymonem, przez co stwierdził, że już się nie dogadujemy jak kiedyś i woli zacząć karierę solową. Wyszedł. Tak po prostu wyszedł, gdy nie mieliśmy żadnych znaków życia od naszego przyjaciela.
Następnego dnia szukaliśmy go po całej wyspie, niestety byliśmy zbyt wyczerpani tą sytuacją, więc pojechaliśmy zgłosić zaginięcie. Policja od razu wzięła się do pracy i pojechali na wyspę przeszukać teren. Nam natomiast kazali złożyć zeznania o tym kiedy ostatnio go widzieliśmy. Na razie nie chciałem mówić o rozmowie Szymona z Karolem bo nie wiedzieliśmy, co stało się z Kornelem.
Kilku policjantów zostało i sprawdzali wyspę oraz kilka fotopułapek umieszczonych tu przez myśliwych. Jednak nic nie mówili i kazali czekać na powrót śledczych. Każdy z nas był przerażony sytuacją i przez kilka godzin nie odzywaliśmy się do siebie.
Około godziny szesnastej policjanci wezwali nas na komendę w Iławie i powiedzieli, że znaleźli Kornela. Ucieszyliśmy się, lecz po chwili ciszy wiedzieliśmy w jakim stanie go znaleźli. Znaleźli go… martwego, w wykopanym dole niedaleko starego cmentarza, który już sam w sobie był przerażający.
Nie wiedziałem, co powiedzieć i po prostu wyszedłem, a za mną reszta. Wsiedliśmy do samochodu i jechaliśmy w stronę mojego domu. Jechaliśmy w ciszy, w końcu przerwałem ją gdy podjechaliśmy przed budynek.
– Powinniśmy na razie zrobić sobie przerwę od zespołu, spotkajmy się po prostu na pogrzebie i potem się zobaczy – stwierdziłem, gdy staliśmy na parkingu pod moim domem.
– Myślę, że to dobry pomysł Borys – odpowiedział Teo.
Wyszedłem z samochodu i skierowałem się w stronę drzwi. Były otwarte. Wiem, że je zamykałem, jestem tego pewny. A tymczasem w mojej kuchni świeciło się światło. Poszedłem tam, a w środku przy wyspie stał Szymon.
– Hej… – powiedział niemrawo – Wiem, że ostatnio jak się widzieliśmy nie było zbyt ciekawie, ale chciałbym cię przeprosić. I wiem, że słyszałeś moją rozmowę z Karolem, widziałem cię.
– Czemu mi to mówisz?
– Bo jestem prawie pewny, że podejrzewasz mnie o to, co się stało z Kornelem. Ale naprawdę, to nie ja. Był dla mnie jak brat. Powiedziałem tak tylko po to, by Karol dał mi spokój.
– No to kto to niby zrobił ? Słyszałem jak mówisz o tym by zrobić krzywdę któremuś z nas. To nie jest normalne wiesz?
– Mam swoje podejrzenie, myślę, że to zrobił Karol.
– Karol?
– Tak. On nie normalny i dobrze o tym wiesz, kiedyś kręcił się w podejrzanym towarzystwie. Jakieś nawyki pozbywania się ludzi może mu zostały.
– W jakim niby towarzystwie? Nie wiem nic o czymś takim.
– Nie jestem do końca pewien ale nie jest to kolorowe.
– To co z tym zrobimy?
– Pójdźmy jutro razem na policję prowadzą przecież śledztwo poszukując mordercy. Te zeznania mogą się im przecież przydać. Plus, mam go dość, a on nigdy nie dostał za swoje stare znajomości. I mam do ciebie prośbę.
– Jaką?
– Boję się przebywać samemu w moim domu przez to, że w każdej chwili może przyjść Karol. Mógłbym proszę zostać na noc? Mogę nawet spać na kanapie, nie musisz szykować mi gościnnego.
Chwilę myślałem nad jego prośbą, wciąż nie do końca mu ufałem, jednak nadal był moim przyjacielem.
– Okej, możesz zostać – powiedziałem
Nie mogłem spać całą noc po całym dniu. Śmierć Kornela naprawdę mną wstrząsnęła i to co dowiedziałem się o Karolu. Szczerze mówiąc, bałem się w tym momencie o swoje życie. Co jeśli Szymon kłamał i właśnie pozwoliłem spać w moim domu mordercy? Nie spałem i całą noc nasłuchiwałem kroków.
Rano od razu po wstaniu bez śniadania pojechaliśmy na komisariat. Szymon powiedział wszystko, co wiedział o Karolu. Okazało się, że był on jednym z podejrzanych. Na wczoraj sprawdzanych fotopułapkach było widać jak idzie razem z Teo w stronę cmentarza rozmawiając o czymś. Na cmentarzu nic nie było widać, jednak po jakimś czasie Karol wracał sam.
Po kilku dniach przyznał się. Zrobił to, ponieważ Kornel działał mu na nerwy i nie wytrzymał. Gdy Kornel szedł do naszego domku, Karol zaszedł go od tyłu i wbił mu nóż w brzuch. Nie przewidział że Kornel krzyknie, a ja to usłyszę i zacznę go szukać.
Karol został poddany badaniom, niestety nie dowiedzieliśmy się jaką postawiono mu diagnozę. Został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym pod opieką funkcjonariuszy służby więziennej. Podejrzewam osobiście schizofrenię, albo coś w tym stylu. Niestety nigdy się tego nie dowiemy.
Dalsze prace naszego zespołu są na razie zawieszone. Szukamy gitarzysty na miejsce Szymona. Kornela nie zastąpimy, na zawsze będzie członkiem naszego zespołu nic i nikt tego nie zmieni.
Martyna Iwańska
*Opowiadanie powstało na warsztatach literackich realizowanych dzięki stypendium artystycznemu Marszałka Województwa Warmińsko – Mazurskiego.