Tutaj głównym zadaniem była integracja ludności napływowej, bo część pochodziła z akcji „Wisła”, część zza Buga, a jeszcze inni z Polski centralnej. Trzeba było ich przekonać, że to nasze ziemie, że trzeba się wziąć za budownictwo, szkolnictwo, bo była tylko jedna, niepełna szkoła podstawowa. Kilka sklepików… Przecież Iława została zniszczona, konkretnie spalona, w 80 procentach. Podobnie jak Susz czy Prabuty…
Mieliśmy kilka prywatnych sklepów, gdzie leżało dokładnie wszystko – mydło i powidło, a już wkrótce zaczęła się moda na spółdzielczość – powołano spółdzielnię „Mazur”, która szybko przejęła w swoje ręce cały handel. Łącznie z wybudowaniem piekarni czy zorganizowaniem żywienia zbiorowego. Potem ta spółdzielnia przekształciła się w „Społem”.
Do Iławy ciągnęło dużo ludzi – pierwsi byli kolejarze, bo miasto zachowało po wojnie pozycję ważnego węzła kolejowego…
Łączył nas ogromny entuzjazm, chęć wzięcia łopaty w ręce. Wszyscy chcieli się wzajemnie przekonać, że są u siebie – w Polsce.
Ten entuzjazm trwał, owszem, ale w latach 45, 46, 47 – do czasu zjednoczenia partii… Początkowo ludzie wierzyli, że to będzie normalne życie, takie, jak w okresie międzywojennym. Potem wszystko się zmieniło i ludzki zapał zanikał…
To, że Iława wyglądała najlepiej z pięciu gmin miejskich powiatu (pozostałe to Prabuty, Susz, Kisielice i Biskupiec) zawdzięczała w dużej mierze bardzo energicznemu burmistrzowi, panu Grabowskiemu…
Właściwie Iławę odbudowała Spółdzielnia Mieszkaniowa „Praca”, która rozpoczęła działalność w połowie lat sześćdziesiątych, stawiając domy przy ulicy Bohaterów Stalingradu (obecnie Królowej Jadwigi) i Narutowicza… A na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych odbudowano Stare Miasto.
To bardzo prężna spółdzielnia. Jej dziełem, oprócz Starego Miasta, jest osiedle XXX-lecia, Podleśne…
Mieszkaliśmy w Końskich, Nałęczowie, ale zawsze wiedzieliśmy, że tu wrócimy. Dlaczego? Bo to miasto się tak wspaniale podźwignęło. Jest takie czyste, jasne, takie… nasze i bardzo kochane.
Jest mi tu dobrze i mam wrażenie, że wielu mieszkańców Iławy myśli tak samo. A w tej chwili jeszcze mamy tak dobrego burmistrza… I z artykułów, które się ukazują w prasie, i z tego, co widzimy, wynika, że jest on bardzo oddany sprawie Iławy.
Za każdym razem, gdy idę na spacer, widzę coś nowego – to chodnik naprawiony, to coś malują… Widać dbałość o wygląd miasta…
Ktokolwiek przyjeżdża, jest zafascynowany Iławą. Lasy, jeziora, wyspa – to wszystko tworzy jej piękno… Nawet autobusy są przeraźliwie punktualne.
Halina i Mieczysław Krajewscy, Trudne dobrego początki, „Strona Żółta” 1993